Odwiedzając rodzinne miasto, zawsze pojawia się wiele wspomnień. Znajome miejsca, znajome twarze – choć czas płynie nieubłaganie, pewne obrazy pozostają niezmienne w naszej pamięci. Spacerując ulicami, którymi niegdyś chodziło się codziennie, łatwo wrócić myślami do lat młodości, beztroskich dni i przygód, które kształtowały naszą osobowość.
Jednym z moich ulubionych sposobów na spędzanie wolnego czasu było wybieranie się na długie piesze wycieczki wzdłuż rzeki Odry. Kiedy miałem psa, spacery były koniecznością, ale i wielką przyjemnością. Czworonożny towarzysz dodawał tym wędrówkom uroku – biegał przed siebie, tropił zapachy, zatrzymywał się przy każdym interesującym miejscu. Po jego odejściu nadal wracałem nad rzekę, bo te ścieżki stały się częścią mojego życia. Szum wody, śpiew ptaków i zapach wilgotnej ziemi budziły we mnie spokój i nostalgię.
Wycieczki ze znajomymi to kolejny rozdział wspomnień, który zawsze wraca, gdy odwiedzam rodzinne strony. Nie raz pakowaliśmy plecaki i ruszaliśmy w nieznane – bez planu, bez pośpiechu, z ekscytacją w sercach. Nocki pod namiotami nad rzeką miały swój niepowtarzalny klimat – zapach palonego drewna, cichy szum wody i rozmowy do białego rana. Ogniska, na których piekliśmy kiełbaski, śmialiśmy się i snuliśmy plany na przyszłość, były symbolem młodości i wolności.
Dziś, kiedy wracam w te same miejsca, czuję, że wiele się zmieniło. Niektórzy znajomi wyjechali, niektóre ścieżki zarosły trawą, a rytm życia stał się inny. Jednak jedno pozostaje niezmienne – wspomnienia, które wciąż żyją we mnie i sprawiają, że powrót do rodzinnego miasta jest czymś więcej niż tylko wizytą. To swoista podróż do przeszłości, przypomnienie tego, kim byłem i jak bardzo te chwile ukształtowały mnie jako człowieka.
Kolejne urodziny, kolejna cyfra.







